Hej dziewczyny <3
Ten post nie jest z serii ,,Wracam do Was i zaczynam znowu sie głodzić"
Piszę aby Wam powiedzieć, że przez cały czas z Wami byłam, wchodziłam na Wasze blogi i śledziłam wasze zmagania z aną. Jestem już na tyle gotowa żeby opowiedzieć Wam co wydarzyło się w moim życiu w ciagu 2 miesięcy jak mnie tu nie było. Postaram sie dodać nowy post po południu jak tylko wrócę z pracy.
Miłego dzionka, trzymajcie się ❤️❤️
Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 7 czerwca 2016
sobota, 2 kwietnia 2016
Zmiany, moja waga, dieta.
Z nowym miesiącem, przyszła motywacja! Do Was na pewno też zawitała, bo czytałam dużo postów, w których opisywałyście swoje plany, na ten miesiąc i jedną konkretną zasadę- NIE PODDAWAĆ SIĘ!
Mimo, że ostatnio rzadko tu bywałam i niezbyt liczyłam kalorie to i tak ciągle jestem z Wami i z aną w sobie.
Od 28.03 oprócz wtorku jadłam coraz mniej i mniej. Nie liczyłam kalorii, bo po świątecznym obżarstwie i z rozepchanym żołądkiem, stwierdziłam, że to nie ma sensu bo będę się tylko katować. Jadłam dosyć mało, i chodziłam spać głodna. Ograniczałam słodycze i tłuszcze. Jak teraz sobie policzę tak w głowie to pewnie przekroczyłam w którymś dniu 1000 kcal ale na pewno nie przekroczyłam 1200! Dopóki mi nic znowu nie odbije, żadne głodówki itp., to postaram się właśnie trzymać takiej diety: MAŁO I ZDROWO.
A waga od świąt spadła bo już mam 45 kg i nie mogę się już doczekać swoich 43 kg a potem chyba już gładko pójdzie i w maju może zawita 40 :( (to już byłby szczyt moich marzeń, jeeeny <3 ) to będzie najgorszy miesiąc, bo mam matury, i zaczynam się już trochę stresować. Czekam na kolejną motywację, mianowicie do nauki, bo został mi tylko miesiąc i muszę wziąć się w garść i przez ane nie zjebać szansy na moje wymarzone studia!!
A i jeszcze coś. Muszę odnaleźć sens życia i nie myśleć o śmierci. Potrzebuje radości z banalnych chwil i sytuacji, tak jak kiedyś umiałam cieszyć się życiem i śpiewać przed lustrem i tańczyć. Już tego nie robię, od bardzo dawna. W domu raczej leże pod kocem i załamuję się myśląc o tym, że muszę żyć w taki sposób... bo w inny nie umiem. Tak więc, w tym miesiącu muszę odnaleźć tą moją radość, dzięki której skupie się na niej a nie na anie. O niej myślę przez 90% dnia. Serio.. .Mam nadzieję, że ją odnajdę :( Buziaki :*
Mimo, że ostatnio rzadko tu bywałam i niezbyt liczyłam kalorie to i tak ciągle jestem z Wami i z aną w sobie.
Od 28.03 oprócz wtorku jadłam coraz mniej i mniej. Nie liczyłam kalorii, bo po świątecznym obżarstwie i z rozepchanym żołądkiem, stwierdziłam, że to nie ma sensu bo będę się tylko katować. Jadłam dosyć mało, i chodziłam spać głodna. Ograniczałam słodycze i tłuszcze. Jak teraz sobie policzę tak w głowie to pewnie przekroczyłam w którymś dniu 1000 kcal ale na pewno nie przekroczyłam 1200! Dopóki mi nic znowu nie odbije, żadne głodówki itp., to postaram się właśnie trzymać takiej diety: MAŁO I ZDROWO.
A waga od świąt spadła bo już mam 45 kg i nie mogę się już doczekać swoich 43 kg a potem chyba już gładko pójdzie i w maju może zawita 40 :( (to już byłby szczyt moich marzeń, jeeeny <3 ) to będzie najgorszy miesiąc, bo mam matury, i zaczynam się już trochę stresować. Czekam na kolejną motywację, mianowicie do nauki, bo został mi tylko miesiąc i muszę wziąć się w garść i przez ane nie zjebać szansy na moje wymarzone studia!!
A i jeszcze coś. Muszę odnaleźć sens życia i nie myśleć o śmierci. Potrzebuje radości z banalnych chwil i sytuacji, tak jak kiedyś umiałam cieszyć się życiem i śpiewać przed lustrem i tańczyć. Już tego nie robię, od bardzo dawna. W domu raczej leże pod kocem i załamuję się myśląc o tym, że muszę żyć w taki sposób... bo w inny nie umiem. Tak więc, w tym miesiącu muszę odnaleźć tą moją radość, dzięki której skupie się na niej a nie na anie. O niej myślę przez 90% dnia. Serio.. .Mam nadzieję, że ją odnajdę :( Buziaki :*
środa, 30 marca 2016
W nowym ciele
Niestety nie udało mi sie zdobyć do świąt moich 43 kg . Moj cel obrócił sie przeciwko mnie i przytyłam jeszcze wiecej. Nie wiem ile ale zakładam ze 4 albo 5 kg. Boje sie wchodzić na wagę. Jestem grubsza, zanikają moje obojczyki, uda sa takie jakie były kiedys, gdy siedzę nie czuje moich kości, a mój brzuch jest wielki. Zanikają również moje kości biodrowe które dawały mi tyle siły i tak bardzo je czcilam... Wszystkie spodnie zaczynaja byc na mnie dobre, a były wszystkie luźne. Wstydzę sie swojego ciała i obawiałam sie pierwszego dnia w szkole po świętach. Najbardziej tego ze wszyscy zauważa ze przytyłam tak bardzo szybko bo az w ok 2 tyg. Zaczęło by sie wtedy gadanie, ze pewnie sie głodowałam, więc teraz mam efekt jojo i blebleblee.
Taka gruba nie jestem sobą. Musze doprowadzić się do porządku i mojej dawnej mnie. Koniec obżarstwa, rozpoczynam kolejna walkę ze swoim ciałem i psychiką. Mam nadzieje, ze ktos jeszcze bedzie czytał moje posty. Jesteście moja motywacją. Buziaki ❤️
Taka gruba nie jestem sobą. Musze doprowadzić się do porządku i mojej dawnej mnie. Koniec obżarstwa, rozpoczynam kolejna walkę ze swoim ciałem i psychiką. Mam nadzieje, ze ktos jeszcze bedzie czytał moje posty. Jesteście moja motywacją. Buziaki ❤️
środa, 23 marca 2016
Wtorek, środa
Wtorek:
płatki z mlekiem, banan, makaron, pałka kurczaka, kopytka, lody bakaliowe, baton, dwa kawałki ciasta, rogal
Środa:
kopytka, brokuły, czekolada
Wiem wiem wtorek zjebany, przed tym jak zjadłam te świństwa pomyślałam sobie: ,,kurcze trudno, może i zjem, ale jutro ostatni dzień szkoły więc będę mieć dobry humor i będę szczęśliwa.''
Taaaaaa jasne. Wczoraj wieczorem miałam takie wyrzuty sumienia, i byłam załamana swoim wyglądem i tym, że ostatnio przytyłam i nadal jem. Cały czas mam jakąś depresje i jestem przygnębiona. Już nie umiem cieszyć się z życia. Czekam na lepszy czas.
Co prawda jest dopiero 16, ale wiem, że nic już nie zjem bo z tą czeksą przegiełam więc do wieczora już niiiiiic.
wtorek, 22 marca 2016
Niedziela, poniedziałek
Te dwa dni przyniosły mi umiar w jedzeniu i nowa chęć do osiągnięcia celu. Nie liczyłam kalorii bo fakt ze przez 4 dni jadłam dnie i noce, to odrazu powrót do mojej diety 500 byłby najgorsza opcja dla mnie i mojego organizmu. Jadłam bardzo mało, i waga od soboty rana spadła o 1,5 kg!! Przed chwila było 44,9 wiec jeszcze pare takich malutkich porcji i mam nadzieje ze do świat waga mi sie ustabilizuje czyli wrócę do moich 43, co myślicie ??
Niedziela
Suche płatki kukurydziane i czekoladowe, pomarańczo, warzywa na patelni z ziemniakami, baton
Poniedziałek
Sałata z pomidorami i serem, dwie małe tortille ze szpinakiem, warzywa, kanapka, jabłko
Niedziela
Suche płatki kukurydziane i czekoladowe, pomarańczo, warzywa na patelni z ziemniakami, baton
Poniedziałek
Sałata z pomidorami i serem, dwie małe tortille ze szpinakiem, warzywa, kanapka, jabłko
niedziela, 20 marca 2016
Są mnie dwie
Przez cały ten tydzień prowadziłam konflikt wewnętrzny.
Czułąm się jakbym była w innym świcie, wszystko wydawało się inne, a to przecież ja byłam inna.
Chciałam umrzeć, potem uciec i odnaleźć siebie.
Zaczęłam planować swój wyjazd, ogarniac noclegi i transport. Nikt miał nie wiedzieć, że uciekam.
Jadłam od rana do wieczora i nawet w nocy. Bez wyrzutów.
Zasypiałam obżarta z bólem brzucha i budziłam się najedzona jak świnia. Nie miałam wyrzutów.
Patrzyłam na moje uda, były większe. Nie miałam wyrzutów. Strasznie co nie?
Kiedy płakałam szłam po jedzenie. Potem ryczałam jeszcze więcej, bo wtedy walczyłam, broniłam się mentalnie przed jedzeniem. Wtedy wyłaniał się cień mojej prawdziwej ,,ja''. Mówiłam sobie nie nie nie nie już dosyć, zwariowałaś? Po sekundzie przemawiało do mnie coś innego.
To był wilczy głód, którego nie mogłam opanować. Przez niego nie byłam sobą i dlatego chciałam odebrać sobie życie.
Dzisiaj odzyskuje siebie. Wczoraj poszłam spać głodna, dzisiaj idę też.
Obudzę się z płaskim brzuchem, a nie wydętym jak balon. Będę się modlić, żeby to coś nie wróciło.
Zaczynam się czuć sobą, w normie. ,,Niedojedzona'', ,,czysta'', ,,pusta''. Będzie mi ciężko.
Przytyłam 2 kg, straciłam to o co tak długo walczyłam.
Czy mi się uda wrócić do tego co było? Nie wiem.
Czułąm się jakbym była w innym świcie, wszystko wydawało się inne, a to przecież ja byłam inna.
Chciałam umrzeć, potem uciec i odnaleźć siebie.
Zaczęłam planować swój wyjazd, ogarniac noclegi i transport. Nikt miał nie wiedzieć, że uciekam.
Jadłam od rana do wieczora i nawet w nocy. Bez wyrzutów.
Zasypiałam obżarta z bólem brzucha i budziłam się najedzona jak świnia. Nie miałam wyrzutów.
Patrzyłam na moje uda, były większe. Nie miałam wyrzutów. Strasznie co nie?
Kiedy płakałam szłam po jedzenie. Potem ryczałam jeszcze więcej, bo wtedy walczyłam, broniłam się mentalnie przed jedzeniem. Wtedy wyłaniał się cień mojej prawdziwej ,,ja''. Mówiłam sobie nie nie nie nie już dosyć, zwariowałaś? Po sekundzie przemawiało do mnie coś innego.
To był wilczy głód, którego nie mogłam opanować. Przez niego nie byłam sobą i dlatego chciałam odebrać sobie życie.
Dzisiaj odzyskuje siebie. Wczoraj poszłam spać głodna, dzisiaj idę też.
Obudzę się z płaskim brzuchem, a nie wydętym jak balon. Będę się modlić, żeby to coś nie wróciło.
Zaczynam się czuć sobą, w normie. ,,Niedojedzona'', ,,czysta'', ,,pusta''. Będzie mi ciężko.
Przytyłam 2 kg, straciłam to o co tak długo walczyłam.
Czy mi się uda wrócić do tego co było? Nie wiem.
poniedziałek, 14 marca 2016
Antidotum na słodycze
Dużo rozmyślałam nad tym, co mi napisałyście w komentarzach pod ostatnim postem. Dziękuję Wam za to, że próbujecie mi w jakiś sposób pomóc. Jestem Wam wdzięczna i możecie też liczyć na moje wsparcie. W końcu jesteśmy w tym świecie wszystkie razem, i nikt inny kto nigdy w nim nie był nie zrozumie go lepiej od nas.
Niedziela minęła pomyślnie. Nie przekroczyłam limitu, a dodatkowo znalazłam zajebisty sposób na mój ostatni problem jakim była chcica na słodycze i cukier. Wczoraj rano przeczytałam bardzo mądrą rzecz, mianowicie gdy organizmowi brakuje danego składnika np, cukru czy białka, to po prostu uparcie się go domaga. Stąd nasze różne zachcianki na różne pyszności. Idąc tym tropem, postanowiłam zrobić eksperyment i kupiłam sobie banany, coca cole zero i jogurt light suszona śliwka(mega słodki w smaku). Kiedy naszła mnie znów potworna ochota na słodycze, zrobilam sobie sałatkę z tych składników i potem popiłam colą. Podziałało, i mega się tym zasyciłam! Ominęłam obżarstwa! Znów poczułam niebo i ulge w buzi, haha.
O dzisiejszym dniu mogę powiedzieć tyle, że zjebał się po 18, ale nawet nie będę się przyznawać do tego co się znów wydarzyło... bynajmniej już się pozbierałam i nie użalam się nad sobą, tylko jutro próbuje dalej z moją dietą, którą już wiem, że utrzymam co najmniej do piątku! Skoro tu tak pisze, muszę się jej trzymać, więc niestety w tym tyg nie ma już porażek :)
Niedziela minęła pomyślnie. Nie przekroczyłam limitu, a dodatkowo znalazłam zajebisty sposób na mój ostatni problem jakim była chcica na słodycze i cukier. Wczoraj rano przeczytałam bardzo mądrą rzecz, mianowicie gdy organizmowi brakuje danego składnika np, cukru czy białka, to po prostu uparcie się go domaga. Stąd nasze różne zachcianki na różne pyszności. Idąc tym tropem, postanowiłam zrobić eksperyment i kupiłam sobie banany, coca cole zero i jogurt light suszona śliwka(mega słodki w smaku). Kiedy naszła mnie znów potworna ochota na słodycze, zrobilam sobie sałatkę z tych składników i potem popiłam colą. Podziałało, i mega się tym zasyciłam! Ominęłam obżarstwa! Znów poczułam niebo i ulge w buzi, haha.
O dzisiejszym dniu mogę powiedzieć tyle, że zjebał się po 18, ale nawet nie będę się przyznawać do tego co się znów wydarzyło... bynajmniej już się pozbierałam i nie użalam się nad sobą, tylko jutro próbuje dalej z moją dietą, którą już wiem, że utrzymam co najmniej do piątku! Skoro tu tak pisze, muszę się jej trzymać, więc niestety w tym tyg nie ma już porażek :)
sobota, 12 marca 2016
Skutki uboczne ED
Wczorajszy dzień minął pomyślnie. Rano jabłko, w domu brokuły i sałata, a wieczorem pół bułki i łyżka jogurtu z nasionami chia. Dzisiaj zawaliłam sprawe. Dlaczego te napady zdarzają mi się tak często :(( teraz czuje się jeszcze słabsza niż byłam rano. Beznadziejna. Bezwartościowa. Czuję jak ten cały tłuszcz i cukier z żarcia wchłania mi się w uda i zakrywa moje kości.
Mam brzuch jak stąd do Las Vegas :/ Jest duuuuuuuuży. Znowu ryczałam przez godzine, zamknięta w ciemnym pokoju, zadając sobie pytanie dlaczego ja nie moge byc normalna i nie czuć się gruba? W oczach innych niejestem gruba. Mam dużą niedowage, prawie, że wychudzenie. Ale ja mam w głowie inną skale określającą mnie jako bycie grubym i chudym. Wystające wszystkie kości. Nogi jak patyki. To mój cel. Dlatego to wszystko robię. Stoję przed lustrem i widzę grubasa, Gdy nie mam diety niższej niz 600 kcal i jem co popadnie to tyje a ja kurewsko boje się przytyć. Dlatego od ok 3 miesiecy nie jem normalnie. Mam myśli samobójcze po napadach. Chce być stabilna emocjonalnie, zdrowa i szczęśliwa. Dlatego to mnie wszystko przerasta jest ponad moje siły, nie moge się skupic na nauce bo caly czas myślę o jedzeniu. Wychodzę na ulice, patrze na ludzi i im zazdroszczę. Wiecie czego? Że potrafią jeść bez wyrzutów sumienia. Mam nadzieje, że chociaż któraś z Was mnie zrozumie. Mam tylko Was.
Dodatkowo okres spóźnia mi się już 2 tyg. A zawsze miałam regularnie. Myślicie, że to przez niejedzenie?
Mam brzuch jak stąd do Las Vegas :/ Jest duuuuuuuuży. Znowu ryczałam przez godzine, zamknięta w ciemnym pokoju, zadając sobie pytanie dlaczego ja nie moge byc normalna i nie czuć się gruba? W oczach innych niejestem gruba. Mam dużą niedowage, prawie, że wychudzenie. Ale ja mam w głowie inną skale określającą mnie jako bycie grubym i chudym. Wystające wszystkie kości. Nogi jak patyki. To mój cel. Dlatego to wszystko robię. Stoję przed lustrem i widzę grubasa, Gdy nie mam diety niższej niz 600 kcal i jem co popadnie to tyje a ja kurewsko boje się przytyć. Dlatego od ok 3 miesiecy nie jem normalnie. Mam myśli samobójcze po napadach. Chce być stabilna emocjonalnie, zdrowa i szczęśliwa. Dlatego to mnie wszystko przerasta jest ponad moje siły, nie moge się skupic na nauce bo caly czas myślę o jedzeniu. Wychodzę na ulice, patrze na ludzi i im zazdroszczę. Wiecie czego? Że potrafią jeść bez wyrzutów sumienia. Mam nadzieje, że chociaż któraś z Was mnie zrozumie. Mam tylko Was.
Dodatkowo okres spóźnia mi się już 2 tyg. A zawsze miałam regularnie. Myślicie, że to przez niejedzenie?

Moja idealna
czwartek, 10 marca 2016
Babeczka kontra ja
Co u Was dziewczyny? <3
Ja miałam kiepski dzień, a z bilansem też tak se bo uległam zajebistej babeczce :C .WSTYD.
Jak przyszłam ze szkoły, mama ugotowała obiad, przyjechał mój brat na weekend bo mieszka daleko, bo w stolicy, więc to oznaczało, że wszyscy razem musieliśmy zjeść OBIAD. Odmówiłam zupy pomidorowej, ale musiałam zjesc półtorej kawałka ryby i ziemniaki, boże :X
Oczywiście nie zjadłam tego wszystkiego co mi mama przygotowała, i nie objadłam się! Zostawiłam połowę natalerzu.
Najgorsze potem.......... deser.
Siedziałam sobie w pokoju i grzecznie liczyłam matme (stwierdziłam, że tylko w liczeniu kalorii jestem dobra :P), no i przyszła mama z tą cudną babeczką z malinami. Zło leżało na stoliczku nocnym. Pierwsza moja myśl: O nie na pewno Cie nie tkne! Druga: jak to zjesz nie przekroczysz bilansu, ale będziesz musiała zrezygnować z kolacji. No i bang, druga myśl wygrała.
Troszkę mi z tym teraz źle ale wiem, że przez to nic już dziś nie tkne.
Wiecie z dugiej strony, ja na prawde uwielbiam czekolade, więc nie stosuje żadnej diety typu zero słodyczy, bo wiem, że to i tak nie wypali. NAJWAŻNIEJSZE ŻEBY ZMIEŚCIĆ SIĘ Z BILANSEM.
Dziś:
*śniadanko: 2x jabłko 72
*obiadek: flądra 215
ziemniaki 80
*pyszne zło ok.200
495/500
PS. Do bilansu nie wliczam mało kalorycznych warzyw i owoców.
Ćwiczenia:
100 przysiadów
200 pajacyków
100 uniesień nóg
Ja miałam kiepski dzień, a z bilansem też tak se bo uległam zajebistej babeczce :C .WSTYD.
Jak przyszłam ze szkoły, mama ugotowała obiad, przyjechał mój brat na weekend bo mieszka daleko, bo w stolicy, więc to oznaczało, że wszyscy razem musieliśmy zjeść OBIAD. Odmówiłam zupy pomidorowej, ale musiałam zjesc półtorej kawałka ryby i ziemniaki, boże :X
Oczywiście nie zjadłam tego wszystkiego co mi mama przygotowała, i nie objadłam się! Zostawiłam połowę natalerzu.
Najgorsze potem.......... deser.
Siedziałam sobie w pokoju i grzecznie liczyłam matme (stwierdziłam, że tylko w liczeniu kalorii jestem dobra :P), no i przyszła mama z tą cudną babeczką z malinami. Zło leżało na stoliczku nocnym. Pierwsza moja myśl: O nie na pewno Cie nie tkne! Druga: jak to zjesz nie przekroczysz bilansu, ale będziesz musiała zrezygnować z kolacji. No i bang, druga myśl wygrała.
Troszkę mi z tym teraz źle ale wiem, że przez to nic już dziś nie tkne.
Wiecie z dugiej strony, ja na prawde uwielbiam czekolade, więc nie stosuje żadnej diety typu zero słodyczy, bo wiem, że to i tak nie wypali. NAJWAŻNIEJSZE ŻEBY ZMIEŚCIĆ SIĘ Z BILANSEM.
Dziś:
*śniadanko: 2x jabłko 72
*obiadek: flądra 215
ziemniaki 80
*pyszne zło ok.200
495/500
PS. Do bilansu nie wliczam mało kalorycznych warzyw i owoców.
Ćwiczenia:
100 przysiadów
200 pajacyków
100 uniesień nóg
środa, 9 marca 2016
•1. bilans+nowa dieta+ćwiczonka
Dzisiaj przerwałam SGD i zaczełam nową diete 500 kcal (nie wliczam kawy).
W trakcie SGD chyba miałam więcej upadków niż wzlotów. Troche mnie wykoczyła psychicznie i fizycznie. Może to dobrze? Tak czy siak będąc na 500 moge troche stłumić moje napady, które zdarzały się na SGD co najmniej 2 razy w tygodniu. Bez sens totalny. Mam nadzieje, że teraz pójdzie mi o wiele lepiej! Kurczee trzymajcie kciuki bo jestem na granicy załamania gdy patrze na moje uda i gdy myśle ile w ostatnich 3 dniach nawpieprzałam się słodyczy.
BILANS:
*śniadanko: jabłko 36
*obiadek: smażona flądra+sałata 145
pomidorowa 155
*kolacja: jabłko 36
372/500
100 pajacyków
100 przysiadów
100 uniesień w góre nogi prawej i lewej
W trakcie SGD chyba miałam więcej upadków niż wzlotów. Troche mnie wykoczyła psychicznie i fizycznie. Może to dobrze? Tak czy siak będąc na 500 moge troche stłumić moje napady, które zdarzały się na SGD co najmniej 2 razy w tygodniu. Bez sens totalny. Mam nadzieje, że teraz pójdzie mi o wiele lepiej! Kurczee trzymajcie kciuki bo jestem na granicy załamania gdy patrze na moje uda i gdy myśle ile w ostatnich 3 dniach nawpieprzałam się słodyczy.
BILANS:
*śniadanko: jabłko 36
*obiadek: smażona flądra+sałata 145
pomidorowa 155
*kolacja: jabłko 36
372/500
100 pajacyków
100 przysiadów
100 uniesień w góre nogi prawej i lewej
Nieudana próba bycia ,,normalnej''
Przez 2 i pół dnia próbowałam być tą dawną szczęśliwą dziewczyną, którą byłam jakieś pare miesięcy temu. Jadłam co, jak i gdzie chciałam. Nie miałam żadnych wyrzutów i głupich ideałów. Nie przeszkadzał mi tłuszcz na udach i pełny brzuch. Teraz wstydzę się tego gdy jestem najedzona. Panikuje, gdy przytyje. Miałam fatalny dzień w szkole i miałam jakiś duży brzuch od ostatnich napadów. Przytyłam, widze to w udach. Spodnie zrobiły się ciasne. A tak mi już dobrze szło od zeszłego czwartku do niedzieli południa... Wczoraj miałam kryzys i zdałam sobie sprawe z tego, ile zjadłam i co robie mojemu żąłądkowi. Zatęskniłam za byciem głodną i moim płaskim brzuchem z wystającymi kościami biodrowymi.
Wcale nie planowałam tego, że tu wróce i moim głównym załóżeniem nie było to, że czułam się gruba jak świnia. Powodem, dla którego tu trafiłam były moje problemy w rodzinie i z chłopakiem. Przestałam jeść, zamknełam się w sobie. Przychodziłam ze szkoły i ryczałam do wieczora w łóżku. Tak sie stało, że schudłam co mi się spodobało. Zaczęłam liczyc kalorie, ściągnełam do tego apke na iphona i wszystko już miałam pod kontrolą. Teraz ana jest całym moim światem, z którego nie wyjde bez pomocy.
Wcale nie planowałam tego, że tu wróce i moim głównym załóżeniem nie było to, że czułam się gruba jak świnia. Powodem, dla którego tu trafiłam były moje problemy w rodzinie i z chłopakiem. Przestałam jeść, zamknełam się w sobie. Przychodziłam ze szkoły i ryczałam do wieczora w łóżku. Tak sie stało, że schudłam co mi się spodobało. Zaczęłam liczyc kalorie, ściągnełam do tego apke na iphona i wszystko już miałam pod kontrolą. Teraz ana jest całym moim światem, z którego nie wyjde bez pomocy.
wtorek, 8 marca 2016
Sen lekarstwem na wszystko
Kiedy już nie mam siły, żeby ruszyć ręką, a każdy krok powoduje zawroty głowy i czuje jakbym upadała na ziemie, to jedyne co może mi pomóc to sen. Nie chodzi mi tu o jakąś krótką drzemkę w ciągu dnia, tylko o co najmniej 7h snu. Bywa tak, że już o 16 padam bezsilna na łóżko i nie mogę się nawet uczyć. Jedynie na co mam ochotę to leżeć i gapić się w sufit. Nie ma we mnie życia, po prostu. Odliczam wtedy do wieczora aż w końcu zasnę i obudzę się z innym samopoczuciem. Rano nie czuje takiego samego głodu jak wieczorem. Nie drażni mnie i nie jest już taki złośliwy. Co więcej, mam dużo siły! Sen mnie regeneruje, a głód znika.
Po przebudzeniu pierwsze, co musze zrobić to wypić czarną kawkę. Chyba jestem uzależniona, bo odkąd jestem chora nie wyobrażam sobie przeżyć bez niej dnia. Mówię tu o mojej chorobie psychicznej.
Mózg domaga się żarcia
Przepraszam Was, ale musiałam zablokować bloga na jakiś czas.
Co u mnie od ostatniego czasu?Hmmm jest bardzo i to bardzo źle i mam coraz większe problemy z moją głową.
W zeszły czwartek tak jak planowałam NIC nie zjadłam, w piątek wytrzymałam do południa i zjadłam ogórka i potem.... delicje. Nie miałam napadu ufffff i nie przekroczyłam 500 kcal (bo tak mam w pt na SGD), ale głodówka nie wyszła.
W sobote pilnowałam się i wszystko poszło dobrze, wieczorem miałam kryzys i byłam bardzo słaba i zła, że nie moge nic więcej jesc bo przekroczę limit. Byłam rozdrażniona i wkurwiałam się o byle gówno...
W niedziele miałam 700 kcal (co dla mnie jest dużo bo w tyg. tak nie mam), ale spierdoliłam to u babci. Wiadomo jak u babci bywa.... tym bardziej, że narzekała mi, że jestem za chuda, kości są nieładne blebleble jakbym słyszała moją mamę! Musiałam zachowac pozory chociaż jedząc obiad.... musiałam powstrzymać się od wybuchu płaczu, nie chiałam jesć ale musiałam. Potem był deser ii... nawet nie chce o tym mówić. Zapaliła mi się jakaś lampka z napisem DZISIAJ MOŻESZ SOBIE POZWOLIĆ NA CZEKOLADE, ALE OD JUTRA WRACASZ DO DIETY.
Tylko szkoda, że nie wróciłam.
Od tamtej pory obżeram sie jak świnia, i nie mam pojęcia dlaczego, ale czuje się jakoś inaczej od poniedziałku, jakbym była w innym świecie, nawet nie umiem tego wytłumaczyć. Brzuch mam wciąż pełen, Od wczoraj próbowałam sobie wmówić, że potrafie z tym walczyć i uciec od tego świata, Za każdym razem jak coś jadłam to zapominałam o tym, że mam problem. Dopiero po czasie miałam kurewskie wyrzuty sumienia a dzisiaj to już jakaś MASAKRA. Nie moge patrzeć na mój brzuch pełny od żarcia, po prostu pęka. Boli. Mam zbyt skurczony żołądek i już po zupie albo dwóch tostach czuje, że eksploduję.
Gdy już mam czarne myśli i chce coś zjeść powtarzam sobie, że nie uciekne od tego świata any, mimo, że wydaje mi się, żę od teraz nie bede mięc wyrzutów i z usmiechem na twarzy zjem to ciastko. Gówno prawda.Po jakimś czasie, minutach czy godzinach będę ryczeć, okaleczać się i myśleć o samobójstwie, gdy to zjem.
Jedynie co mnie w niedziele pocieszyło to fakt, że po obiedze moja waga wskazywała 43,7 kg.
Teraz przez te 3 dni objadania się, chyba mi skoczyła do 45 !!! nawet się nie waże bo się boję.
Co u mnie od ostatniego czasu?Hmmm jest bardzo i to bardzo źle i mam coraz większe problemy z moją głową.
W zeszły czwartek tak jak planowałam NIC nie zjadłam, w piątek wytrzymałam do południa i zjadłam ogórka i potem.... delicje. Nie miałam napadu ufffff i nie przekroczyłam 500 kcal (bo tak mam w pt na SGD), ale głodówka nie wyszła.
W sobote pilnowałam się i wszystko poszło dobrze, wieczorem miałam kryzys i byłam bardzo słaba i zła, że nie moge nic więcej jesc bo przekroczę limit. Byłam rozdrażniona i wkurwiałam się o byle gówno...
W niedziele miałam 700 kcal (co dla mnie jest dużo bo w tyg. tak nie mam), ale spierdoliłam to u babci. Wiadomo jak u babci bywa.... tym bardziej, że narzekała mi, że jestem za chuda, kości są nieładne blebleble jakbym słyszała moją mamę! Musiałam zachowac pozory chociaż jedząc obiad.... musiałam powstrzymać się od wybuchu płaczu, nie chiałam jesć ale musiałam. Potem był deser ii... nawet nie chce o tym mówić. Zapaliła mi się jakaś lampka z napisem DZISIAJ MOŻESZ SOBIE POZWOLIĆ NA CZEKOLADE, ALE OD JUTRA WRACASZ DO DIETY.
Tylko szkoda, że nie wróciłam.
Od tamtej pory obżeram sie jak świnia, i nie mam pojęcia dlaczego, ale czuje się jakoś inaczej od poniedziałku, jakbym była w innym świecie, nawet nie umiem tego wytłumaczyć. Brzuch mam wciąż pełen, Od wczoraj próbowałam sobie wmówić, że potrafie z tym walczyć i uciec od tego świata, Za każdym razem jak coś jadłam to zapominałam o tym, że mam problem. Dopiero po czasie miałam kurewskie wyrzuty sumienia a dzisiaj to już jakaś MASAKRA. Nie moge patrzeć na mój brzuch pełny od żarcia, po prostu pęka. Boli. Mam zbyt skurczony żołądek i już po zupie albo dwóch tostach czuje, że eksploduję.
Gdy już mam czarne myśli i chce coś zjeść powtarzam sobie, że nie uciekne od tego świata any, mimo, że wydaje mi się, żę od teraz nie bede mięc wyrzutów i z usmiechem na twarzy zjem to ciastko. Gówno prawda.Po jakimś czasie, minutach czy godzinach będę ryczeć, okaleczać się i myśleć o samobójstwie, gdy to zjem.
Jedynie co mnie w niedziele pocieszyło to fakt, że po obiedze moja waga wskazywała 43,7 kg.
Teraz przez te 3 dni objadania się, chyba mi skoczyła do 45 !!! nawet się nie waże bo się boję.
czwartek, 3 marca 2016
Pierwsza głodówka w życiu
Chyba pierwszy raz w życiu, przez cały dzień nic nie zjadłam. Wyrzuty sumienia spowodowane ostatnimi napadami obżarstwa sprawily, ze nie moge nic włozyc do ust. Wiem z czym to sie wiąże. Narazie nic nie moge zjesc i musze byc silna, bo na jednym kęsie czy jednej kanapce wiem, że sie nie skończy. Czuję, że jeden mały gryzek doprowadzi mnie do fali obżarstwa. Przez ostatnie 2 tyg. stosowałam dietę SGD i troszkę mnie psychicznie wykończyła. Zawsze mialam diete 600 albo 500 kcal. Gdy już zniżałam limit we wtorki do 300 (bo tak mam raz w tygodniu na SGD) to mój nałóg liczenia kcal pogłębiał się, no i nadal jest. Wiecie co, stwierdziłam, że WOLĘ ŻYC Z PUSTYM ŻOŁĄDKIEM I BYĆ OSŁABIONA NIŻ Z WYRZUTAMI, ŻE COŚ WŁAŚNIE ZJADŁAM I PRZEKROCZYŁAM LIMIT. To jest takie przykre, że tak myślę. W lutym próbowałam z tego wyjsc, bo stwierdzilam, że juz starczy, osiągnełam te 44 kg i juz koniec. Niestety za każdym razem jak patrze w lustro to widze grubasa. Uważam się za grubą, pomimo tego, ze mam BMI poniżej 16,6. Będzie ze mną coraz gorzej a w ostatecznosci trafie do psychiatryka.
Dobra jutro piątek, też głodówka, w sobote wiem, że już pękne i wróce do SGD.
Ale jutro musi się udać!!!! Dam rade trzymac sie prosto na wf i nie zasłabnac..!! Dam radę!!!
Dobra jutro piątek, też głodówka, w sobote wiem, że już pękne i wróce do SGD.
Ale jutro musi się udać!!!! Dam rade trzymac sie prosto na wf i nie zasłabnac..!! Dam radę!!!
środa, 2 marca 2016
Pierwszy post po dwuletniej przerwie...
Choroba do mnie powróciła, po prawie 2 latach. Wczesniej nie używałam terminu ,,choroba'' tylko problem. Kiedy zaczęła sie moja fatalna przygoda z ana, nie byłam na tyle dojrzała żeby iść do mamy i wypłakać sie na ranieniu z tej niemocy. Na początku traktowałam to jako zabawę, wmawiała sobie niektóre rzeczy i zmuszalam do myślenia jak bulimiczka i do desperackich czynów. Wtedy wyszłam z tego o tak po prostu, stwierdziłam ze mam juz dosyc i zaczęłam normalnie jeść i nie przejmować sie wagą. Teraz moge o sobie powiedzieć tyle, ze cholernie głęboko w tym siedzę a moja psychika juz nie wytrzymuje. Wszyscy mi trują dupę ze ostatnio bardzo schudłam i jestem za chuda i musze sie wziasc za siebie i zadbać bo za 2 miesiące mam maturę. Pytają mi sie czy mam jakis problem i czy w mojej główce wszystko ok. Mowię im, ze tak no bo co innego mam im powiedzieć ? Powróciłam do pisania tutaj bo nie mam odwagi zeby z kimś o tym pogadac. To jak pamiętnik w wersji elektronicznej, zreszta jeden juz mam. Dodatkowo prowadzę notesik, w którym zapisuje moje codzienne bilanse. Wszystko głęboko ukryte w komodzie. Witam w moim swiecie. Postaram sie pisac tu codziennie.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)








